Sztuczna inteligencja w rękach uczniów

Sztuczna inteligencja w rękach uczniów

,,Napisz wypracowanie na temat: Czym dla człowieka może być tradycja?”– wystarczy przepisać to polecenie z zeszłorocznej matury do odpowiedniego programu i w kilka sekund dostajemy piękny tekst stworzony specjalnie dla nas. Brzmi to abstrakcyjnie, ale szkoły coraz częściej zmagają się z technologicznymi nowinkami.

W 2015 roku  pewna organizacja non-profit rozpoczęła pracę nad stworzeniem nowego modelu sztucznej inteligencji komunikującego się z użytkownikiem za pomocą wiadomości tekstowych. Kilka lat później, 30 listopada 2022 roku prototyp został zaprezentowany publicznie. Twórcy nie przewidzieli, że w ciągu 5 dni pierwszy milion użytkowników rozpocznie swoją przygodę ze sztuczną inteligencją. W tym milionie znaleźli się także uczniowie, którzy znaleźli idealny sposób na wykorzystanie jednej z funkcji w szkołach. Chodzi o automatyczne pisanie tekstów całkowicie dostosowanych do wytycznych autora zapytania. Od razu pierwsi prawnicy rozpoczęli przeszukiwanie setek praw, aby zakazać użytkowania tego typu technologii w przestrzeni publicznej. Nie udało się to jednak, ponieważ każda z prac jest oryginalna i nie da się poświadczyć kto jest jej autorem. Czy to oznacza, że np.  autorzy gazet nie muszą już pisać artykułów tylko poprosić o to maszynę? Nie do końca. Zgodnie z art. 115. 1. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, podlega karze ten, kto przywłaszcza sobie autorstwo całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania. A sam program twierdzi, że wszelkie zapisy są własnością twórcy. Z drugiej strony każdy autor może korzystać z narzędzi, które dostarcza mu technologia. Tak więc jedynym sposobem na zatrzymanie fali tego typu tekstów jest zakazywanie używania tego programu w poszczególnych placówkach. W USA czy Australii staje się to coraz bardziej powszechne. Sprawdzenie oryginalności tekstu jest bardzo trudne, ale z biegiem czasu coraz bardziej możliwe. Jeden ze studentów informatyki w Princeton już stworzył program do wykrywania czy AI namieszał w danym tekście, a producent myśli nad zastosowaniem tzw. kryptograficznych znaków wodnych. To znaczy, że z pozoru losowe linijki tekstu, a dokładniej ich kod będzie układał się w ,,identyfikator” sztucznej inteligencji.

Czy zamieszanie z prawem i unowocześnianiem programów antyplagiatowych jest warte programowi, który istnieje dopiero kilka miesięcy? Pewien nauczyciel, specjalnie dla tego artykułu postanowił sprawdzić pracę wykonaną w całości przez sztuczną inteligencję. I niestety, ale całość skończyła się oceną niedostateczną. Pomimo tego, że komputer dobrze postawił tezę, wypunktował argumenty oraz zakończył podsumowaniem całego tekstu, popełnił on wiele błędów rzeczowych związanych z pomyleniem utworów lub dopasowaniem niewłaściwego wydarzenia do konkretnego utworu. To automatycznie skreśla całą pracę. Kolejnym problemem jest potrzeba dokładnego wpisywania całego polecenia włączając w to liczbę słów, podział na argumenty itp. Podsumowując AI nadaje się głównie do pisania poszczególnych części wpisów co w całości mogłoby dać zamierzony efekt. Praca została również sprawdzona programem analizującym schemat sztucznej inteligencji i rozpatrzyła to pozytywnie (jako tekst stworzony przez człowieka). Problemem może tu być zastosowanie języka Polskiego. Kiedy poprosimy o wypracowanie po Angielsku dostaniemy bardzo dokładny tekst oraz po sprawdzeniu przez maszynę: w 100% uznany jako sztuczna inteligencja.

SI już za kilka miesięcy może zdominować wszystkie publiczne wpisy. Jednak musi jeszcze dostać wiele cennych rad oraz uzupełnić konkretne języki. Program ten ma jeszcze jedną funkcję: uczy się automatycznie poprzez uwagi od użytkowników. A to może przełożyć się na ciągłe udoskonalanie i zdobycie jeszcze większej popularności w każdej grupie społecznej.

Paweł Kapuśniak

Fot. pixabay.com