W Piekarach Śląskich Padwa dwa razy była liczona, ale pokazała charakter, odrobiła straty i zakończyła pojedynek lewym Skibowym, po którym Olimpia musiała skapitulować.
Zgodnie z oczekiwaniami pierwsza faza meczu była mocno wyrównana, a dla zamościan trudną zaporę (nomen omen) stanowił bramkarz Olimpii, czyli Sebastian… Zapora. Po kwadransie wynik brzmiał 5:5, ale wówczas mieliśmy pierwszy nokdaun. Miejscowi szybko rzucili cztery bramki z rzędu i zrobiło się nieciekawie. Zamościanie przyjęli cios na klatę, uszczelnili gardę i ruszyli do przodu. Trzykrotnie trafił Dawid Skiba, poprawił Miłosz Bączek i było 9:9. Ekipa Mariusza Kempysa nie straciła jednak rezonu i do szatni schodziła, prowadząc 13:11.
Przez 6 minut drugiej połowy żółto-czerwoni nie dali sobie rzucić bramki i na świetlnej tablicy pojawił się remis 13:13. Wystarczyło jednak kilka kolejnych akcji i Olimpia miała już w zapasie trzy trafienia (17:14). W tym momencie margines błędu dla zamościan się skończył. Podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego doskonale sobie z tego zdawali sprawę i stanęli na wysokości zadania.
Dwukrotnie celnie przymierzył Tomasz Fugiel, trafili również Miłosz Bączek i Hubert Obydź. W 47 min. wynik brzmiał 18:18. Dwie kolejne bramki zdobyli jednak miejscowi i mieliśmy powtórkę z rozrywki. Tym razem jednak konkretny cios zadali żółto-czerwoni. Między 49 a 58 min. defensywa zamościan w zestawieniu miejsc nie do przejścia była gdzieś pomiędzy Chińskim Murem a pustynią Gobi.
Przez 9 minut Mateusz Gawryś i Krzysztof Kozłowski nie dali się pokonać, a takiego problemu nie mieli Łukasz Orlich i Paweł Puszkarski. W efekcie kapitalnej postawy w defensywie na 3 minuty przed końcem Padwa prowadziła już 24:20, a w końcówce bardzo mądrze zarządzała wynikiem, odnosząc czwarte z rzędu zwycięstwo nad Olimpią!
Bez dwóch jedynek w uzębieniu trudno wygrać konkurs na najpiękniejszy uśmiech, dlatego warto mieć inne atuty. Zamościanie pokazali w Piekarach Śląskich, że brak Karola Małeckiego i Jakuba Kłody to spore osłabienie, ale niepozbawiające żółto-czerwonych charakteru. Bo tego nigdy im nie brakowało!
–Pierwsza połowa wyrównana, a w naszych szeregach nieco szwankowała skuteczność. Mieliśmy jeden trudny moment, ale szybko wyszliśmy z trudnego położenia. Po przerwie zagraliśmy dużo lepiej w defensywie. Nie pozwalaliśmy Olimpii rzucać ze skrzydeł, a sami zaliczyliśmy kilka przechwytów, które skończyły się bramkami. W końcówce nie powtórzyła się na szczęście sytuacja z meczów wcześniejszych. Zachowaliśmy zimną głowę i spokojnie dowieźliśmy zwycięstwo – ocenił spotkanie II trener Padwy Wiesław Puzia. Za tydzień żółto-czerwoni odpoczywają, a 13 maja wybierają się do Żukowa.
OLIMPIA MEDEX PIEKARY ŚLĄSKIE – KPR PADWA ZAMOŚĆ 22:26 (13:11)
KPR Padwa Zamość: Gawryś, Kozłowski, Proć – Skiba 7, Orlich 5, Bajwoluk 3, T. Fugiel 3, Bączek 2, Obydź 2, Puszkarski 2, Olichwiruk 1, Szymański 1, Adamczuk, Sz. Fugiel, Mchawrab, Pomiankiewicz.
Kary: 12 minut – 8 minut.
Sędziowały: Marina Duplii – Olena Pobedrina (obie Kraków).